Starsza kobieta siedziała na kanapie, trzymając na kolanach album pełen fotografii. Miejsce obok niej zajmowała szesnastoletnia dziewczyna o ciemnych jak noc oczach. Przysłuchiwała się uważnie opowieści, nachylając się nad zdjęciami.
- Widzisz Claire, kiedy urodziłam twoją mamę, razem z dziadkiem byliśmy bardzo szczęśliwi. Było to dla nas zaskoczenie, nie ukrywam, ale okazało się, że ta mała kruszynka dopełniła całości. Nie zapomnę, gdy pierwszy raz trzymał ją na rękach. Zresztą, gdy ty się urodziłaś słoneczko, również traktował cię jak najcenniejszy skarb. Gdy urodziłam twoją mamę miałam trzydzieści jeden lat. Twój dziadek był wtedy w świetnej formie, a zespół osiągał ogromne sukcesy. Bardzo dużo czasu spędzali w trasie, a jednak nigdy nie zabrakło go, gdy go potrzebowałam. Mam przed oczami to jak uczył Lucy grać na gitarze, gdy miała zaledwie trzy latka. Jak usypiał ją, śpiewając piosenki Guns'n'Roses we własnych spokojnych aranżacjach. Gdy nie mogła zasnąć, a on był poza domem, śpiewał przez telefon, a ona w kilka minut zasypiała. - kobieta uśmiechnęła się, a jej starcze oczy rozbłysły. - Twój dziadek był naprawdę dobrym człowiekiem Claire. Znasz te mity o dwóch połówkach jabłka? - nastolatka skinęła głową. - My tacy właśnie byliśmy. Jak dopasowane dwie połówki. Nigdy nie kochałam innego mężczyzny i jestem wdzięczna za to, że on kochał mnie. Tak bardzo mi go brakuje, chociaż są momenty, gdy czuję jakby stał tuż obok. Szczególnie w chwilach zwątpienia, zupełnie jakby szeptał mi do ucha, że dam radę. Że muszę być silna. Wiem, że cały czas przy mnie czuwa. - zamyśliła się, ze smutnym uśmiechem na twarzy. Po chwili podniosła spojrzenie na wnuczkę i poklepała ją po kolanie. - A teraz pora spać.
- Babciu opowiedz mi coś jeszcze!
- Jutro kochanie, dziś już jestem zmęczona.
Kobieta udała się do swojej sypialni, od tylu lat tej samej w ich wspólnym domu. Tylko jego tu brakowało. Tęskniła za nim i nie potrafiła, mimo upływu dwóch lat pogodzić się z jego śmiercią. Rak żołądka. Tak nieoczekiwany, tak nagły i gwałtowny w skutkach. Odebrał jej męża, przyjaciela i kochanka. Najważniejszą osobę w jej życiu. Spojrzała w lustro na swoją zoraną zmarszczkami twarz i pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
- Tęsknię za tobą, Chester. - szepnęła, pocierając opuszką palca jego zdjęcie, stojące na stoliku nocnym.
Tej nocy przyśnił się jej. Ten młody bóg, w kwiecie wieku. Uśmiechał się do niej uroczo i głaskał delikatnie po policzku. Ona też znów była młoda. Skóra znów stała się jędrna, a oczy nabrały żywego blasku.
- Chazy, gdzie byłeś przez ten czas?
- Cii kochanie. Obiecałem, że nigdy cię nie opuszczę. Przepraszam, że tak długo musiałaś na mnie czekać. Ale już jestem i nigdzie się bez ciebie nie wybieram. Kocham cię. Jesteś gotowa?
- Z tobą zawsze.
Ucałował jej wargi, tak stęsknione jego dotyku i złapał ją za dłoń.
- Zamknij oczy i niczego się nie bój. Jestem przy tobie.
Skinęła głową i pozwoliła się przytulić, zaciągając się jego zapachem. Była na swoim miejscu, w jego ramionach. Przy swojej miłości.
Rano po domu rozległ się głośny szloch kobiety. Chcąc jak co rano obudzić swoją matkę, zastała ją śpiącą wiecznym snem. Na ustach miała jednak spokojny uśmiech, a w dłoni trzymała zdjęcie swojego męża, a jej ojca. Zapłakała cicho, jednak miała pewność, że oni znów są razem. Bo nawet śmierć nie jest w stanie zniszczyć potęgi prawdziwej miłości.
______
Czy to happy-end? Różnie można do tego podejść, jednakże mam nadzieję, że rozumiecie dlaczego ta historia nie będzie mogła mieć nigdy kontynuacji. Nie jest to może do końca napisane tak jak chciałam, jednak od początku planowałam tak to właśnie zakończyć. Jestem wykończona, moja nowa praca wymaga ode mnie wiele wysiłku, ale obiecałam środę, więc jest. Spróbuję się skupić na drugiej historii, chociaż chwilowo przez brak czasu utknęłam w miejscu. Ale spodziewajcie się w niedzielę kolejnego rozdziału. A póki co...
Dziękuję z całego serca wszystkim Wam, którzy czytaliście tą historię. Zarówno tym, którzy mnie dopingowali w komentarzach i tym, którzy nigdy się nie ujawnili. Dziękuję, że przeżyliście ze mną tą wspaniałą przygodę Melody i Chestera. Będę za nimi tęsknić, ale w mojej głowie są szczęśliwi. Mam ogromną nadzieję, że Was nie zawiodłam i że jakiś ułamek tej historii mógł wpłynąć na Wasze życie i zmusić chociaż na chwilę do refleksji, czy spowodować uśmiech na Waszych twarzach. Biję pokłony przed Wami i raz jeszcze D-Z-I-Ę-K-U-J-Ę!
VampireSoul.
To my bijemy poklony przed toba. To my dziekujemy za to ze uczynilas nasze zycie ciekawszym, ze pokazalas ze w na tym pierdolonym swiecie sa jeszcze osoby ktore potrafia pisac, zaciekawic oraz nauczyc. Dziekujemy. Pozdrawiam i zycze weny na kolejnego bloga
OdpowiedzUsuńJezu. Rozplakalam sie. Zakonczenie bardzo szczesliwe. Kiedy przeczytalam ostatni wers po moim policzku skapnela lza smutku i chyba radosci :)
OdpowiedzUsuńciesze sie ze tak to sie skonczylo. I tu ujawnia sie twoj talent pisarski. Wszystko bylo idealnie :) Ja tez Ci dziekuje za poswiecony dla nas czas i caloksztalt. Pozdrawiam :)
Popłakałam się po przeczytaniu pierwszego akapitu.
OdpowiedzUsuńTo takie cudowne.
Nie spodziewałąm się tego.
To my dziękujemy tobie, za to, ze stworzyłaś coś tak cudownego, za te wszystkie przepełnione uczuciami rozdziały, za ten cały czas poświęcony blogowi i nam, czytelnikom. Płaczę do teraz, to jest najcudowniejszy epilog, jaki mogłam sobie wyobrazić, przez moment staneło mi przed oczami... Wszyto co tu napisałaś.
TO. JEST. PIĘKNE.
Uwielbiam cię, dziękuję, że na stworzyłaś coś, co stało się dla mnie autorytetem. Coś na czym mogę się wzorować.
Uwielbiam cię.
Trzymaj się cieplutko kochana, życzę ci weny i wytrwałości w prowadzeniu kolejnego bloga.
Zapraszam do mnie na nowy rozdział na LOATR c:
UsuńZaskoczył mnie ten epilog. Jednak z całą pewnością pozytywnie. Bardzo dobrze to rozegrałaś. Cała historia jak dla mnie jest idealna! Trudno będzie się z nią rozstać. Ale na całe szczęście rozpoczęłaś drugi blog i z całą pewnością będę tam często zaglądać. Pozdrawiam, życzę weny - runaway
OdpowiedzUsuńNigdy nie lubilam takich historii milosnych fanfiction. Ale w tej cos mnie urzeklo. Nie wiedzialam ze
OdpowiedzUsuńzwyczajna osoba moze tak pisac.
Czytalam to wszystko z zapartym
tchem. Czulam jakbym to ja byla Melody. Tyle bylo tutaj uczuc. Pieknie.
Na sam koniec dodalas epilog ktory idealnie pasowal do caloksztaltu. Moim zdaniem koniec byl szczesliwy :)
Skoro ta historia jest tak dobra to ta na drugim blogu jest na 100% lepsza jezeli to oczywiscie mozliwe. Na pewno bede z zapartym tchem czytac druga historie. :) Tak w ogole to zastanawiam sie jak akcja toczyla sie w czasie kiedy Mel i Chez byli tylko troche starsi i jak zachowali sie Linkini kiedy umarl Chester. Tego juz nigdysie nie dowiem.
Szkoda . Ciezko jest sie pozegnac z tymi bohaterami :(
Dziekuje za wszystko.
Pozdrawiam i weny na nowego bloga :)
SoldierSandra
Jezu, placze :(
OdpowiedzUsuńDlazego za kazdym razem jak czytam ostatni wers, to automatycznie leca mi lzy :(
Kurna, to jest takie piękne.... Autentycznie płakłam. Chciałabym kiedyś osiągnąć choć polowe Twojego talentu.
OdpowiedzUsuńO jacie. Teraz, nawet po końcu, nie usunę tego Bloga przez długi czas, bo ja głupia cały czas będę myślała, że piszesz następny rozdział. Tak, jak wspomniałam na moim Blogu; ten Blog na zawsze pozostanie w mojej pamięci. I powiem Ci coś w sekrecie: byłaś moją "mentorką" z tym Blogiem. Moją motywacją. Masz taki talent. Jesteś mądra i pomysłowa. Uczuciowa i kreatywna. Mam nadzieję, że drugi Blog też będzie taki wspaniały, ale nie krótki ;)
OdpowiedzUsuńPS. Nadal jesteś moją mentorką :D
Przy okazji nowy rozdział na Until It's Gone ;)
UsuńJesteś niesamowita! Płakałam na informatyce czytając to. Szkoda, że Chester zmarł, ale no cóż taka kolej rzeczy. Życzę weny na następnego bloga :)
OdpowiedzUsuńJejku łezka poleciała :) Powinnaś pisać książki XD
OdpowiedzUsuńZakończenie ci extra wyszło :-)
OdpowiedzUsuńJedna łezka, dwie łezki.. cholera jasna! dziesiąta łezka.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ,ze nie komentowałam, ale byłam całkiem odcięta od świata przez ponad dwa tygodnie.
Ostatnie rozdziały były genialne.
Pozdrawiam i do następnego bloga!
o kurde blaszka! Przepraszam, że zjawiam się dopiero teraz. Maj to dla mnie CHOLERNIE ciężki miesiąc, nie daję już rady i psychicznie, i fizycznie. Ale zrobiłam sobie wolne i postanowiłam nadrobić zaległości na blogach (swoim też ;-;). Także jestem! Nie zapomniałam!
OdpowiedzUsuńCiśnie mi się na usta tyle słów... epilog genialny. Idealne zakończenie tej historii. Jest takie... szczęśliwe. Bo w końcu wszyscy kiedyś umrzemy. To naturalne. A Melody odeszła spokojnie, po długim życiu u boku Chaza. Piękne. Myślałam, że będę płakać, ale jednak nie- moje uczucia są chwilowo wyłączone. To chyba dobrze, że nie ryczałam, bo zrobiłam makijaż i chuj by go wziął ;____;
Ehhh... Dziękuję Ci za tę historię. Naprawdę masz talent. Mam nadzieję, że równie świetną (albo lepszą) opowieść przeczytam na Twoim drugim blogu, na którego już zmykam, bo może coś się tam pojawiło ;)
Poryczałam się :c
OdpowiedzUsuńTak sobię powróciłam na tego bloga, by pokazać Ci, że nigdy o nim nie zapomnę, a bohaterowie jakich tutaj stworzyłaś, zawsze będą częścią mojego serca.
OdpowiedzUsuńPewnie nie zobaczysz już tego komentarza. :c
Oczywiście, że zobaczę ;)
UsuńDziękuję Ci ślicznie!
MAGICZNE :)
OdpowiedzUsuń