sobota, 19 kwietnia 2014

14. These wounds, they will not heal.

   Ustalili datę ślubu na dwunastego października, czyli za ponad trzy miesiące. A teraz jechali autostradą w stronę ich rodzinnego miasta. Z radia leciały cicho dźwięki Nirvany, "Pennyroyal tea". Melody oglądała swoją dłoń, na której nosiła pierścionek, obracając ją pod różnymi kątami, patrząc jak załamują się na nim promienie słońca. Chester obserwował ją kątem oka, uśmiechając się szeroko. Wiesz, że jesteś z właściwą osobą, gdy nawet milczenie nie jest krępujące.
Zatrzymali się na stacji, by zatankować, a Mel poszła kupić coś do picia i przegryzienia. Wróciła z kilkoma gazetami, machając mu przed nosem okładką jednej z nich, którą zdobiło ich zdjęcie, gdy się całowali.
- A nie mówiłam?! - mruknęła, wsiadając do auta. Przewrócił tylko oczami, przedrzeźniając ją pod nosem. Zapłacił za paliwo i ruszyli dalej.
- No czytaj, co ciekawego mają do powiedzenia.
Otworzyła pierwszą gazetę, przebiegła po tekście wzrokiem i zaczęła czytać na głos.
- Smutna wiadomość dla wszystkich fanek wokalisty grupy Linkin Park, Chestera Benningtona (28 l.). Wszystko wskazuje na to, że jego serce jest już zajęte. We wtorkowe popołudnie muzyk został przyłapany w centrum LA z tajemniczą brunetką. Nie szczędzili sobie przy tym czułości na każdym kroku. Jak informują nasze źródła, wybranką Benningtona jest jego wieloletnia znajoma, Melody Rosewood (28 l.). Czyżby przyjaźń okazała się niewystarczająca? Będziemy informować was na bieżąco. Co za mendy! Skąd mają moje nazwisko i jakim prawem je publikują?!
- Kotku, to jest showbiznes. Wierz mi, przejechałem się na wielu ludziach, którzy opowiadali o tym co jem na śniadanie, byleby tylko zarobić dwadzieścia baksów. Nie przejmuj się tym. W sumie to, nie napisali nic złego. Jestem pod wrażeniem. - wyrwał jej z ręki pozostałe dwie gazety i rzucił na tylne siedzenie. Położył dłoń na jej kolanie i lekko pogłaskał. - Nie zamartwiaj się tym, nie ma sensu. I nie zapominaj, że to ja zaraz będę musiał wejść do jaskini lwa.
Parsknęła cicho śmiechem i uścisnęła jego dłoń.
- Odwiedzimy też grób twojego ojca?
Kiwnął głową, z miejsca poważniejąc.
- Tak Mel, myślę, że tak.

   Gdy zajechali pod dom jej rodziców, Chester czuł jak pocą mu się ręce.
- Chyba nigdy nie przestanę się ich bać. - mruknął pod nosem, ocierając dłonie o nogawki ciemnych spodni.
- To nie potrwa długo Skarbie. Głęboki wdech i idziemy. - pocałowała go w usta i uścisnęła pocieszająco. Pod drzwiami się zawahała czy ma po prostu wejść, czy może zapukać. Mężczyzna stanął odrobinę za nią, jakby gotowy do ucieczki. Zaczerpnęła głęboki oddech i zapukała kilka razy. Mówiąc o jej matce, że była trudną kobietą, to spore niedomówienie. Z uprzejmej kobiety w starszym wieku, potrafiła się przeobrazić we wrzeszczącą wiedźmę. Melody miała tylko nadzieję, że tym razem uda im się tego uniknąć. Usłyszeli kroki i po kilku sekundach w progu stanęła starsza wersja dziewczyny.
- Melody, kruszynko jak cudownie cię widzieć. - uściskała ją mocno, całując głośno w oba policzki. Zignorowała przy tym obecność chłopaka, jakby go tam wcale nie było. Odkaszlnął cicho, zirytowany i w końcu zwrócił na siebie jej uwagę. - Dzień dobry, Chester. Sądziłam, że kolczyki w uszach to ozdoba dla dziewczyn. - rzuciła chłodno w jego kierunku. Zacisnął i poluzował pięści, licząc w myślach do dziesięciu. Wymusił uśmiech i rzucił słodko.
- Dzień dobry pani Rosewood, miło panią widzieć, świetnie pani wygląda.
Dziewczyna ugryzła się w policzek, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Tak dawno nie widziała konfrontacji między nimi. Miała tylko nadzieję, że nic ostrego nie będzie latało, gdy matka dowie się o ślubie. Oby, broń boże, nie nauczyła się obsługiwać starej strzelby ojca.
- Mamo, wpuścisz nas do środka?
- Tak, tak oczywiście. - uchyliła drzwi. W salonie, jak zawsze przed telewizorem, siedział jej ojciec, oglądając powtórkę jakiegoś meczu baseballowego. - Frank, mamy gości.
Niechętnie oderwał głowę od ekranu i uśmiechnął się lekko.
- Moja mała córeczka. - podeszła, całując go w policzek. - Witaj Chester. - kiwnął mu formalnie głową.
- Panie Rosewood.
- Napijecie się herbaty?
- Nie mamo, wpadliśmy tylko na chwilę. Chcemy wam o czymś powiedzieć. - chłopak złapał ją za dłoń, co nie umknęło uwadze jej matki, która wytrzeszczyła oczy i wsparła się o kredens, jakby nagle zrobiło jej się słabo.
- Chciałbym prosić państwa o błogosławieństwo. Planujemy, razem z Melody wziąć ślub. - spojrzał na nią ciepło. Była równie przerażona co on. Widział to w jej oczach.
- Jesteś w ciąży!!! - wrzask starszej kobiety rozszedł się po salonie, a wszyscy jednocześnie się skrzywili.
- Nie mamo, nie jestem w ciąży. Chcemy się pobrać i stwierdziłam, że lepiej będzie jeśli dowiesz się od nas, a nie z gazet. Chester poprosił o coś, ale mi na tym nie zależy. I tak za niego wyjdę, niezależnie od tego co ty o tym myślisz. Czy ci się to podoba, czy nie, kocham go.
Kobieta zrobiła się czerwona na twarzy i odwróciła się na pięcie, opuszczając pokój chwiejnym krokiem. Na odchodne rzuciła przez ramię.
- Zasługujesz na kogoś lepszego.
Wypuścił cicho powietrze przez nos. Przynajmniej nie rzuciła w niego niczym. Ojciec Melody podniósł się z fotela. Zmierzył parę surowym spojrzeniem.
- Zawsze wiedziałem, że to się tak skończy. Mówiąc szczerze myślałem, że trochę szybciej. Byliście sobie przeznaczeni. Dbaj o nią Chester i nie przejmujcie się tą starą wiedźmą. - podał zszokowanemu chłopakowi dłoń i pocałował córkę w czoło. - Macie moje błogosławieństwo dzieciaki.
Opuszczali dom w ciszy. Wokalista wciąż był w szoku. Spojrzał na Melody ponad dachem samochodu.
- Co to właściwie było?
- Wydaje mi się, że ojciec zawsze w jakiś sposób cię akceptował. A wiedząc, że mnie kochasz i możesz zapewnić mi dostatnie życie nie widzi żadnych przeciwwskazań.
- Może mi jeszcze powiedz, że mnie lubi? - rzucił z ironią.
- Myślę, że na swój ojcowski sposób, tak. Teraz druga część Chazy, gotowy żeby tam pojechać?
- Chyba tak. - szepnął niepewnie, marszcząc brwi.
Parkując przed niewielkim domkiem w kolorze błękitu, takim samym jak tysiące innych amerykańskich domków, czuł jak skręca mu się żołądek, do gardła podchodzi żółć, a na kark wstępują krople potu.
- Że też nigdy nie chciała się stąd wyprowadzić. Nienawidzę tu wracać. - mruknął.
- Jestem z tobą. W każdej chwili możemy wyjść. Pamiętaj, że to było dawno temu. Teraz jesteś bezpieczny.
Kiwnął sztywno głową. Zapukał dwukrotnie i zrobił  krok w tył. Matka nie zmieniła się ani trochę. Włosy, mimo iż teraz oprószone siwizną, wciąż czesała w takiego samego koka, jak wtedy gdy był dzieckiem. Przywitała ich ciepło i wpuściła do środka. Chester czuł jak ogarnia go fala gorąca, a w uszach zaczyna dudnić. Mimowolnie zerknął na schody prowadzące na piętro, gdzie kiedyś był jego pokój i poczuł, że zaraz zwymiotuje. Nie słyszał rozmowy kobiet, stojących obok. Czuł ten dotyk na swoim ciele. Jak pełza po jego skórze, przypominając o całym lęku i wstydzie jaki czuł. Słyszał te szydercze słowa, zapewnienia, że wszystko jest w porządku i że tak właśnie być powinno. Ten kpiący śmiech i przyspieszony oddech. Pamiętał jak bardzo się bał, jaką odrazę czuł do samego siebie. Mimowolnie złapał się za przedramię, gdzie kryły się jego stare blizny. Jednak to nie one były najgorsze. Tamte rany się zagoiły, ale te w jego głowie nie zagoją się nigdy. Pamiętał jak pierwszy raz sięgnął po narkotyki, by od tego uciec. I jak pomogło, ale tylko na chwilę. A później potrzebował więcej i więcej, by tego lęku było mniej. Ale wracał zawsze. Nawet teraz, gdy jest dorosły, ten lęk, że on wróci, że znów go skrzywdzi, potrafił obudzić go w środku nocy. Spojrzał spanikowany na Mel, matka właśnie zniknęła w kuchni, a ona pociągnęła go w stronę werandy. Zaczerpnął głęboko powietrza, sprawiając, że oddech gwizdał mu w gardle. Dotknęła jego twarzy dłońmi, patrząc mu w oczy, szeptała uspokajająco. Dopiero po chwili zaczęły docierać do niego pierwsze dźwięki.
- Już, Chester. Już, jesteś bezpieczny. Jestem przy tobie kochany. - skupił na niej swoje spojrzenie i próbował uspokoić oddech. Rozejrzał się po ogrodzie próbując przywołać szczęśliwe wspomnienia z tego miejsca. Pamiętał jak bawił się tu z ojcem w chowanego i jak pomagał on mu zbudować domek na drzewie, gdy miał zaledwie pięć lat. Złapał haust powietrza i przymknął oczy, przytrzymując tlen w płucach na kilka sekund.
- Już ok. - głos miał zachrypnięty, odkaszlnął kilka razy. - Już jest ok. - kiwnął, jakby na potwierdzenie swoich słów.
Z jego matką poszło o wiele łatwiej. Mel zawsze była mile widziana w ich domu. I gdyby nie to, że to miejsce przywoływało wszystkie jego koszmary, pewnie cieszyłby się z tego spotkania. Siedział sztywno, nerwowo popijając herbatę z jaskrawego kubka i skubał niewidzialne nitki na swoich spodniach. Czuł, że jeszcze chwila, a ból wspomnień oplecie go ciasno niczym sznur. Poderwał się na równe nogi i wyjąkał coś o tym, że muszą już wracać. Przy samochodzie wtulił się mocno w dziewczynę, chowając twarz we wgłębieniu jej szyi. Jego ostoja.
- Nienawidzę tego miejsca. Jedźmy stąd. - poprosił cicho.
Tym razem to ona prowadziła. Kolejnym i jednocześnie ostatnim przystankiem był miejski cmentarz. Po raz kolejny uścisnęła jego dłoń i przekroczyli starą, żelazną bramę, gdzieniegdzie porośniętą bluszczem. Dotarli do właściwego pomnika i usiedli na małej, drewnianej ławeczce. Chester oparł łokcie na kolanach i zapatrzył się na litery wyryte na płycie nagrobka. Zwiesił głowę w dół, patrząc na swoje zakurzone buty. Słońce delikatnie przedzierało się przez gałęzie drzew i grzało mu kark. Czuł jak Melody kładzie mu głowę na ramieniu i cicho westchnął.
- Wiesz Mel. Chyba mu w końcu wybaczyłem. Dzisiaj w domu, myślą, która pozwoliła mi choć na chwilę wyrwać się z tych kurewskich wspomnień, był obraz mnie i jego bawiących się w ogrodzie. Pierwszy raz od tylu lat potrafiłem o nim dobrze pomyśleć. Myślę, że mu wybaczyłem to, że służba była ważniejsza od rodziny. Że pił, awanturował się, że nie potrafił mnie uratować i wyrwać z jego łapsk. - głos mu się lekko załamał. - To, że zapomniał o nas i spokojnie patrzył jak upadam, nie wyciągając w moją stronę ręki. Myślę, że mi z tym lżej i mogę spokojnie ruszyć na przód. Wybaczyć to lepsze, niż cały czas nienawidzić, prawda?
- Prawda kochanie. Przed nami nowy rozdział i dobrze pozamykać wszystkie niedokończone sprawy. - splotła swoje palce z jego. Tak, teraz zaczynali nowy rozdział. Razem.


____
Macie, tak pod te święta ;) Enjoy i komentujcie, to dla mnie wiele znaczy :)
Poza tym mogę się Wam czymś pochwalić? :D
Doszedł już mój bilet na LP, tak więc czerwiec zapowiada się zajebiście. Pierw Linkin Park, później Marsi!

10 komentarzy:

  1. Rozdział bardzo mi się podobał, nic dodać nic ująć :)

    Co do koncertu - Na jaki sektor masz bilet? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na LP na płytę, na Marsów GC ;)

      Usuń
    2. Hah, ja też LP na płytę! :D Jakbyś chciała czy coś to możemy się gdzieś spotkać przed koncertem, fajnie by było :)

      Usuń
    3. ja jadę albo z koleżanką, albo sama, więc jak najbardziej. :) odezwij się do mnie na maila gocha_zagan@o2.pl to pogadamy, jeśli masz ochotę :)

      Usuń
    4. Jasne, napiszę. Sama wybieram się z przyjaciółką więc możemy się jakoś zgadać, będzie nam już raźniej :)

      Usuń
  2. Wow super rozdzial *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy następny ? :(

    OdpowiedzUsuń
  4. nikogo to nie obchodzi

    OdpowiedzUsuń