wtorek, 15 kwietnia 2014

13. I belong to you, and you belong to me too.

   Wieczorem zasiadła przed laptopem i w sieci oglądała konferencję z chłopakami. Chaz tak jak obiecał, zadzwonił, gdy tylko dotarli na miejsce, ale nie mógł zbyt długo rozmawiać, gonił ich czas. Dziennikarze byli dociekliwi, a chłopcy z cierpliwością odpowiadali na kolejne pytania. Wszystko przebiegało płynnie, do czasu, gdy padło pytanie o plany na kolejne miesiące. Chester bawiąc się mikrofonem, bez wahania odpowiedział.
- Najbliższe kilka miesięcy będzie dla nas szczególnie ważne, nie tylko ze względu na nagrywanie nowego albumu. Brad zetnie w końcu włosy, Phoenix zafarbuje się na zielono, Spike spodziewa się dziecka razem ze swoją uroczą współmałżonką, a ja planuję ślub... - Shinoda zakrztusił się wodą, którą właśnie pił, a Rob z hukiem upuścił jedną z pałeczek, którymi uderzał o stół. Nawet Joe przestał bazgrolić coś na kartce i razem z resztą chłopaków, skupił spojrzenie na wokaliście. Na sali wybuchł gwar pytań.
- Planuję ślubować czystość i wierność najświętszemu różowemu drzewu, które rośnie w moim ogrodzie, oczywiście. Nie róbmy z tego sensacji.
Zaśmiała się głośno, słysząc tą wymówkę. Gdy kilka minut później chłopcy zniknęli z wizji, wybrała jego numer. Odebrał po kilku sygnałach.
- Tak?
- Święte, różowe drzewo, co?
- Oglądałaś? - zaśmiał się cicho. - Ała, Mike! Mike do cholery, nie rzucaj tym we mnie! Odłóż tego pilota! Kurwa, Mike przestań!
- Domyślam się, że mu nie powiedziałeś? - parsknęła śmiechem, słysząc w tle krzyki Shinody i dziwne huki.
- I podejrzewam, że jak zaraz tego nie zrobię, to nie będzie miał kto zaśpiewać na koncercie. Zadzwonię później. Kocham cię. - nie czekając na odpowiedź, rozłączył się.

~*~
   Wracała późnym popołudniem, po długim dniu pełnym rozmów kwalifikacyjnych, do domu. Dwie redakcje były zainteresowane współpracą z jej osobą, więc pozostawało czekać na telefon. Zamknęła drzwi, rzucając klucze na mały stolik i ruszyła w kierunku kuchni. Zerknęła na komórkę, Chester przez cały dzień nie dzwonił, ale nie chciała mu przeszkodzić w jakimś wywiadzie. Ze szklanką soku, udała się do sypialni, po drodze zrzucając z siebie beżową marynarkę. Zerknęła na sukienkę, leżącą na łóżku i weszła do łazienki. Zaraz, sukienka? Z niepewną miną wróciła do pokoju i dotknęła satynowej kreacji, w kolorze turkusu.
- Co jest? - mruknęła zdziwiona.
Przy sukience leżały sandałki, delikatna biżuteria i złożona na pół, błękitna kartka, przywiązana do orchidei, jej ulubionego kwiatu. Rozłożyła arkusik, od razu rozpoznając wąskie pismo Chestera.

"Mam nadzieję, że sukienka Ci się podoba 
i że chociaż trochę lubisz zabawę w podchody, tak jak kiedyś.
Tym razem będzie łatwiej - w samochodzie masz 
ustawioną nawigację. Czekam na Ciebie.
                                                                                  Ch."

Uśmiechnęła się szeroko, przykładając kwiat do nosa. Co on znowu wymyślił? W ekspresowym tempie, byleby go jak najszybciej zobaczyć, przebrała się i poprawiła makijaż, a już po chwili siedziała znów w samochodzie. Na fotelu kierowcy leżała kolejna orchidea. Jak on to robi? Odpaliła silnik i słuchając wskazówek GPS'u, ruszyła w drogę.

~*~
   Trzęsącymi się dłońmi odebrał telefon.
- Ruszyła. - zwięzła informacja wprawiła jego serce w nierówny rytm. Czuł jak pocą mu się dłonie. 
- Dzięki.
- Powodzenia, stary.
Upewnił się, że wszystko jest gotowe i czekał.

~*~
   Zaparkowała przed małymi, kamiennymi schodkami prowadzącymi na wzgórze. Podekscytowana ruszyła do góry. Widok, który tam zastała wprawił ją w osłupienie, a w kącikach oczu zgromadziły się łzy. Stał tam. Jej uosobienie greckiego boga, ubrany w ciemny garnitur, który nie nadawał mu sztywnego, formalnego wyglądu, a wręcz przeciwnie. Wyglądał jeszcze niegrzeczniej, niż gdyby miał na sobie skórzaną kurtkę i podarte jeansy. Patrzył na nią z lekkim uśmiechem, wyginając sobie palce u rąk. Był zdenerwowany. W jednej dłoni trzymał bukiet tych samych kwiatów, które znalazła w sypialni i samochodzie. Po jego lewej stronie leżał koc z przygotowaną kolacją dla dwojga i butelka szampana. Wszystko to otoczone blaskiem kilkunastu świec, których płomienie tańczyły lekko na wietrze. Krajobraz, który się za nim roztaczał, próbował przyćmić go swoim pięknem, prezentując błyszczące gwiazdy i blady rogal księżyca. Ona jednak, nie potrafiła oderwać spojrzenia od jego oczu.
- Jak? - spytała cicho, podchodząc do niego powoli.
- Ślicznie wyglądasz. - ucałował jej policzek, wręczając kwiaty. - A odpowiedz na twoje pytanie, pozostanie moją słodką tajemnicą. Wiedz, że dla ciebie zrobię wszystko. No, ale nie przedłużajmy.
Uklęknął przed nią, wyciągając z kieszeni marynarki małe, granatowe pudełeczko. Przyłożyła palce do ust, czując, że lada chwila się rozpłacze.
- Melody, nie potrafię powiedzieć jakim idiotą byłem, że nie potrafiłem cię zatrzymać przy sobie. Że nie miałem na to odwagi, wtedy kiedy powinienem. Ale nie chcę być dłużej głupcem i wiem, że nie chcę dalej iść, jeśli nie będziesz szła przy mnie. Ja po prostu chcę być przy tobie, kiedy zaskoczy nas deszcz. Chcę widzieć cię uśmiechniętą, nie we łzach. Chcę cię czuć, gdy noc przyodziewa swój płaszcz. Nic nie mów, już gubię się pośród słów. - zaśmiał się cicho. - Wszystko co mogę powiedzieć, to kocham cię, aż do końca*. Zostaniesz moją żoną, Melody?
Opadła na kolana, obok niego.
- Oczywiście, że tak Chester. Kocham cię najmocniej na świecie i jestem najszczęśliwszą kobietą, wiedząc, że odwzajemniasz moje uczucia.
Pocałował ją i wsunął pierścionek na jej palec. Złota obrączka z małymi diamencikami, układającymi się w delikatny wzór, iskrzyła się pięknie w blasku świec. Ucałował jej dłoń.
- Dziękuję. - szepnął i mocno ją do siebie przytulił. 
- To ja dziękuję.
Pomógł jej wstać i poprowadził w stronę koca. Podał lampkę szampana i wzniósł toast.
- Za nas, Mel. Za naszą przyszłość. Przysięgam tu, pod gwiazdami, że zrobię wszystko byś była ze mną szczęśliwa. 
Trącił lekko jej kieliszek swoim i upił łyk. Zanurzyła usta w zimnym trunku, czując jak bąbelki łaskoczą jej podniebienie.
- Myślałam, że będziecie dopiero jutro.
- Takie było założenie, ale jak opowiedziałem chłopakom o swoich planach, to odwołali dwa wywiady i rano wróciliśmy samolotem do LA. Mike mi ze wszystkim pomógł. Zaskoczona? - uśmiechnął się, obserwując ją uważnie.
- Bardzo. Zrobiłeś mi ogromną niespodziankę.
- A jak tam z pracą?
- Byłam w siedmiu redakcjach. Czekam na odpowiedź z dwóch.
- Świetnie! Jakich? - był szczerze zainteresowany.
- Pierwsza to gazeta prawna, ale potrzebują specjalisty do spraw bankowości, a druga to mała, niezależna redakcja, pisząca w sumie o wszystkim. Potrzebują edytora. Bardziej bym wolała, chyba tą drugą opcję, chociaż różnie to bywa z tymi niezależnymi. W jeden dzień istnieją, w drugi już nie, sam wiesz. - machnęła ręką.
- Trzymam kciuki. Nam zostały jeszcze dwa koncerty. Za trzy tygodnie w Nowym Jorku i za prawie dwa miesiące, tutaj w LA. Tak myślałem...
- Hm?
- Skoro mam teraz trochę wolnego, a i ty na razie nie pracujesz, to może to dobry moment, aby wybrać się do Phoenix? Wiesz, wypadałoby poinformować twoich rodziców o naszych planach. Nawet jeśli nie mam co liczyć na ich zgodę.
- Przestań, ojciec co najwyżej pogrozi ci strzelbą. - zaśmiała się cicho.
- Bardzo śmieszne. Mało razy uciekałem przez okno z twojego pokoju?
- Wiesz, że mama zawsze widziała mnie w roli utalentowanej baletnicy, czy skrzypaczki, a jeszcze lepiej zakonnicy. - przewróciła zirytowana oczami. - Ale mieli czas żeby się pogodzić z tym jaka jestem i z tym, że od zawsze mi towarzyszysz. Jeśli nie, ich problem. 
Ucałował jej usta, smakując z nich resztek szampana.
- Chcę też w końcu odwiedzić mamę. Nie widziałem jej od pogrzebu ojca, a rozstaliśmy się wtedy w niezbyt przyjacielskich stosunkach. Ale jak tylko pomyślę, że mam wejść do tego domu, ogarnia mnie panika. - zamknął oczy, kręcąc lekko głową. Przytuliła się do niego, obejmując dłońmi w pasie. 
- Damy radę, skarbie. Wiesz o tym?
Kiwnął lekko i oparł policzek o czubek jej głowy.
- Możemy pojechać tam jutro, żeby nie zostawiać tego na ostatnią chwilę. Zresztą im szybciej to zrobimy, tym szybciej będziemy mieli to za sobą.
- Dobra myśl, ale najpierw pojedziemy ustalić datę, ok?
- Spieszy ci się, do tego ślubu mój drogi.
- Co poradzę? Chcę żeby cały świat wiedział, że jesteś moja. Moja przyszła pani Bennington.
- Twoja Chazy. Tylko twoja.

_____
Jest i nowy. Wiem, że nie jest za długi, tak samo jak pozostałe, ale na samym początku informowałam Was, że nie potrafię pisać długich rozdziałów. Staram się to Wam wynagrodzić publikacją co 3-4 dni. Wybaczycie? :) Pozostawiam rozdział Waszej ocenie, komentujcie :)
*Ah jeszcze jedno. Słowa oświadczyn to fragment piosenki The Pogues - Love you till the end  Po prostu nie chciałam tego spieprzyć ;) No to tyle :)

8 komentarzy:

  1. Nie no mi się podobał. Bardzo, fajnie wymyśliłaś z tymi oświadczynami w ogóle :)
    Haha, wiedziałam że pan Shinoda nie będzie zadowolony, tylko dlaczego. Czy to nieważne że Chazz jest szczęśliwy?
    Daj jakąś akcję, to tak na marginesie. Na serio :)
    Ale ja się nie wtrącam, komentarz dzisiaj krótki, ale z powodu braku czasu :) Wynagrodzę Ci to następnym razem, dobrze? :)
    Okey, pozdrawiam Cię i życzę Ci bardzo dużo weny, ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mike nie tyle jest niezadowolony, co zły że Chester mu nic nie powiedział od razu. Wiesz, że pierwsi dowiedzieli się dziennikarze, a nie przyjaciel ;> Ale w końcu mu pomógł z organizacją oświadczyn, więc jak widać nie jest przeciwny.
      Ciężko mi wymyślić jakąś akcję :P To raczej romansidło, niż kryminał czy inny typ historii, który miałby zwroty o 180' ;) W następnym rozdziale nasze zakochańce wybiorą się do swojego rodzinnego miasteczka i Chester będzie musiał się zmierzyć z przeszłością. Nic więcej nie powiem :P

      Usuń
  2. O boże <lq Mel żoną Chestera <3
    NA TO CZEKAŁAM
    ALE JESTEM SMUTNA BO PEWNIE NASTEPNG ROZDZIAL BEDZIE O SLUBIE I TO BEDZIE OSTATNI
    OBY NIE
    ;_;
    NIE
    OBY
    NIE
    ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, rozdziałów łącznie z epilogiem będzie 21, więc jeszcze kilka przed nami ;) i ślub nie będzie tak szybko :P

      Usuń
  3. Świetne *.*
    Nie umiem komentować, dlatego powiem, że świetne, bo jest świetne xD
    A, no i nowy http://the-goddess-of-imaginary-light.blogspot.com/2014/04/pozbawiasz-sie-wszelkich-wspomnien.htmlhttp://the-goddess-of-imaginary-light.blogspot.com/2014/04/pozbawiasz-sie-wszelkich-wspomnien.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Okej, tak się wczoraj przygotowywałam do skomentowania tego rozdziału, że nie zaczęłam XD
    NO ALE już komentuję:
    Podoba mi się jak piszesz (powtarzam się, wiem), jest to takie proste i ładnie opisane romansidełko, fajnie sobie takie coś przeczytać raz na jakiś czas (na przykład co trzy dni, bo dodajesz nowe strasznie szybko!). Jestem pewna podziwu, bo choć fabuła jest taka...hm, no banalna to miło się to czyta i chce jeszcze więcej :)
    Co do oświadczyn, to cieszę się, oczywiście ale nie lubię takich romantycznych akcji. Podobne były na takim jednym blogu, którego z tego powodu przestałam już czytać, bo aż mnie czasem mdliło od kwiatków, czekolady, wanilii, szampana i liścików. No ale cóż, nie przyszłam tu po to, by plotkować o innych blogach...
    Chyba nie mam już co pisać, tylko lecę skomentować tego cudnego shota, czytałam go wczoraj.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będzie wiecznie serduszek i kwiatków, spokojna głowa. Będzie zarówno wanilia, ale i trochę goryczy. Może być?

      Usuń